Co widze, gdy patrze? Niewiele przewaznie. Odbicie wlasnych mysli i sadow. Refleksje doslownie. A chcialbym prawde widziec i milosc. Czasem sie to udaje, gdy w zachwycie spogladam na drzewo omszale, tak oszalamiajaco piekne, ze dech zapiera. Ale dlaczego? To tylko zbior poukladanych atomow. Nie da sie ukryc jednak, ze nieprzypadkowo. I chyba to wlasnie w zachwycie widze – pamiec o nieskoczonosci, wspomnienie perfekcji, ktora we wzory fraktalne strukture wprowadza. Moze tak blisko mi myslec do tego, bo i ja z tego utkany? Skad inaczej bym wiedzial, ze piekne?

